„A we wszystkie noce z czwartku na piątek dam ci uczestnictwo w tym śmiertelnym smutku, który odczułem w Ogrodzie Oliwnym. I żeby Mi towarzyszyć w tej pokornej modlitwie, którą zanosiłem wówczas do mego Ojca wśród wszystkich Moich udręczeń, będziesz wstawać między godziną jedenastą a północą, by w ciągu godziny klęczeć wraz ze Mną z twarzą pochyloną ku ziemi. A czynić to będziesz tak dla uśmierzenia gniewu Bożego, błagając o miłosierdzie tak dla grzeszników, jak dla złagodzenia w pewien sposób goryczy, którą czułem z powodu opuszczenia Apostołów, tak iż musiałem czynić im wyrzuty, że nie mogli czuwać ze Mną jednej godziny”

– powiedział Pan Jezus do św. Małgorzaty Marii podczas trzeciego objawienia w 1674r.

Godzina Święta jest jedną z najpiękniejszych praktyk miłości w nabożeństwie do Jezusowego Serca, jest wynagrodzeniem Chrystusowi za nasze grzechy. W nocy z czwartku na piątek oddajemy się gorącej modlitwie rozmyślając o Jego męce. Czynimy to na Jego wzór, kiedy to modlił się w Ogrodzie Oliwnym przeżywając trwogę zbliżającej się męki i konania. Każdy kto ceni sobie to nabożeństwo i trwa przy cierpiącym Zbawicielu podczas tej modlitwy jest prawdziwym przyjacielem Serca Jezusa.

Pan Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo. Powiedział: „Uczyńmy człowieka na nasz obraz, podobnego nam”. Bóg pragnie tworzyć mnie razem ze mną, a przeze mnie pragnie odtwarzać swój obraz w drugim człowieku. Ale ten obraz Boży we mnie ulega zamazaniu, skażeniu przez mój grzech. Dlatego potrzeba uwagi, otwartego serca, by wpatrywać się w Boga działającego w moim życiu, by Go nie zagubić.

Mogę pytać: Gdzie dzisiaj byłeś, Panie? Jak mnie prowadziłeś? Jak szłam za Tobą? Jest to moja modlitwa wieczorna. Dlaczego „modlitwa”, a nie „rachunek sumienia”?

Często rachunek sumienia kojarzy się z przygotowaniem do sakramentu pojednania. Ten, tzw. ignacjański rachunek sumienia, nie jest przygotowaniem do spowiedzi (a przynajmniej – nie bezpośrednim), nie jest wyliczeniem grzechów ani koncentrowaniem się na tym, co mi się nie udało. Modlitwa miłującej uwagi to koncentrowanie się na Jezusie, który pragnie mnie prowadzić. On pragnie i ja pragnę. Co więc stoi na przeszkodzie, by spełniły się Jego i moje pragnienia?

Mogę zadać sobie takie pytania: Kim On dla mnie jest? Jak ważny jest w moim życiu? Jeśli jest moim najukochańszym Przyjacielem, to chcę się z Nim widywać, przebywać z Nim, słuchać Go – bo Przyjaciel pragnie dobra dla mnie. Pragnie prowadzić mnie drogą, która jest dla mnie najlepsza. Czy chcę nią iść? Czy w to wierzę? Przyjaciel-Bóg pomaga mi, daje to, co jest dobre, najlepsze dla mnie.

Nieraz w ciągu dnia trudno mi zauważyć ogrom otrzymanych darów: pogodę, drugiego człowieka, spotkanie, jakieś sytuacje, dobre myśli, a może również coś trudnego. Jeśli kocham Boga – i zaczynam zauważać, jak bardzo mnie obdarowuje – to moje serce jest naturalnie pobudzone do wdzięczności. Dziękuję za to, że moje oczy widzą, że mogę się poruszać, że mogę istnieć…

Wdzięczność pokazuje mi, że jestem zależna, że wszystko, co mam (zdolności, wygląd itd.), otrzymałam od Boga. Pokazuje mi też, że ufam, że pozwalam, by Bóg był ważny w moim życiu, że dostrzegam Jego obecność – tu i teraz. Sama nazwa czasu teraźniejszego (np. niem. Präsent, ang. Present, fr. Présent) sugeruje związek obecności i obdarowania, mówi, że ten, kto mi coś daje, jest obecny w moim życiu, daje jakąś cząstkę siebie – bo mu na mnie zależy, bo mnie kocha. A ja – mogę przyjąć ten dar różnie. Jeśli przyjmuję prezent z wdzięcznością, z uwagą, to znaczy, że szanuję Tego, który mi go daje. Dlatego ta modlitwa miłującej uwagi zaczyna się od słów:

  1. Dziękuję Ci…A jeśli nie potrafię za coś dziękować – wyznaję Bogu szczerze: „za ten dar trudny dla mnie nie umiem jeszcze podziękować”. Nasuwa się tu pytanie: czy mogę być wdzięczna i nieszczęśliwa w tym samym czasie?Wdzięczność uczy mnie nie tylko działać dla Boga, ale też „wykonywać dzieła Boże”. Jeśli jestem wdzięczna – to chcę też coś dać drugiemu, chcę coś Bogu ofiarować, chcę odwzajemnić miłość do mnie.
  2. Pomóż mi…Trwając w Bożej Obecności, przed Tym, który mnie kocha i zna mnie lepiej niż ja samą siebie – i widzi mój dzień inaczej niż ja – proszę o Jego światło, o światło Ducha Świętego. Potrzebuję go, by rachunek sumienia nie był autorefleksją, lecz modlitwą, bym słuchała i usłyszała, zobaczyła, jak Bóg mnie dziś prowadził, a także umiała dostrzec Jego ślady w moim dniu. W ciągu dnia często mam wiele spraw, czas napięty i trudno mi zauważyć Jego działanie (owszem, staram się czynić dobro, ale przecież mogłam coś przeoczyć, zagubić). Ale mam Przyjaciela – Ducha Świętego – który mi wskazuje, pomaga dostrzec ślady Jezusa.
  3. Kocham Cię…Jak dzisiaj kochałam? Z pomocą Ducha Świętego patrzę na miniony dzień. Mogę to uczynić w dwojaki sposób:
    • rachunek sumienia ogólny: przechodzę w myśli dany dzień od rana do wieczora; dostrzegam, jak szłam za różnymi poruszeniami we mnie – pytam: do czego mnie one prowadziły? Jak szłam za tym, co było dobre? Czy nie uległam zniechęceniu?
    • rachunek sumienia szczegółowy: przyglądam się bardziej np. jednej sprawie, jednej mojej postawie.

    To nie ja tutaj coś wymyślam, lecz Bóg wskazuje mi moje słabe miejsca, sprawy, którym mam się przyglądać. Nieraz jest to coś, co najchętniej odsuwam od siebie, z czego rezygnuję, bo wydaje się trudne, bo wymaga poznania prawdy o sobie, przełamania się wobec innych.

    W tym miejscu mogę zatrzymać się na tej jednej sprawie, która mnie dotyka, porusza najbardziej, gdy myślę o danym dniu. Zadaję sobie pytania: Dlaczego tak się stało? Dlaczego tak zareagowałam? Co było we mnie? Do czego to doprowadziło? Czy przez moją reakcję nie zaniedbałam jakiegoś dobra?

    Zdaję sobie sprawę z działania duchów. Jak pisze św. Ignacy, u ludzi, którzy postępują od dobrego ku lepszemu, duch zły działa pod pozorem dobra. Najpierw idzie tak, jak anioł światłości (wydaje nam się, że prowadzi nas dobrą drogą), dopiero później skręca w boczną uliczkę. Dlatego uczę się tutaj rozpoznawać również „czarne stopy”. Przypominam sobie, że dobro dzieje się wtedy, jeśli zarówno początek, środek jak i koniec (owoc) działania są dobre. Nawet jeśli coś było dla mnie dobre, staram się odczytać, czego tutaj uczył mnie Pan Bóg, czego ode mnie oczekiwał.
    Jest to szczególne miejsce rozeznawania.

  4. Przepraszam i nadal chcę Cię kochać…Tylko w takiej perspektywie – gdy dostrzegam działanie Boga w moim życiu, moim dniu – rodzący się we mnie żal (gdy coś zaniedbałam, nie uczyniłam czegoś, co było dobrem dla mnie albo innych) nie przygniata mnie. Wiem, że Bóg nadal mnie kocha. Proszę o wybaczenie i wiem, że Bóg już mi wybaczył – stąd znów rodzi się we mnie dziękczynienie: za to, że mnie przytula, przygarnia taką, jaka jestem, że zna mnie lepiej niż ja sama i nadal chce mnie prowadzić, mimo że błądzę.
  5. Bądź ze mną…Postanawiam poprawę dzięki łasce Boga. Tutaj zapisuję jakieś wnioski, taktykę Złego, postanowienia wynikające z danej sytuacji dnia, z mojej postawy. Zadaję sobie pytania: Co mam uczynić jutro? Co uczynić w następnych dniach?

Na koniec odmawiam „Ojcze nasz”.

Kilka uwag pomocniczych do rachunku sumienia:

  • Bóg jest Autorem mojej modlitwy. Modlę się sercem, nie tylko „głową” (chociaż umysł i serce współpracują). Potrzebuję trochę czasu, by poczuć sercem. Serce wyczulone na Boga rozeznaje nieustannie. Święty Ignacy dzięki tej modlitwie i ćwiczeniu mógł „znajdować Boga we wszystkich rzeczach”, w każdym momencie swego dnia.
  • Dobrze, bym zdawała sobie sprawę z różnicy między sprawami pilnymi i ważnymi. Często doświadczam pokusy, by odłożyć na później rachunek sumienia. Jednak z mojego doświadczenia wynika, że jeśli modlę się o wcześniejszej porze, to sprawy, które mam do wykonania, łatwiej mi podjąć po modlitwie.

Wiem, że Pan Bóg pragnie mnie pociągać do Siebie coraz bardziej, pragnie, bym była Jego narzędziem. Moim zadaniem jest wsłuchiwać się w Niego, by nauczyć się rozeznawać, jak może mówić do mnie. Uczę się Boga w moim życiu. Pomaga mi w tym rachunek sumienia, czyli spojrzenie na moje życie i odczytanie, co poprzez wydarzenia dnia Pan Bóg chce mi powiedzieć. Uczę się rozeznawać przez codzienne spoglądanie. Jest to piękna modlitwa – mogę uczyć się Boga, ale i uczyć się siebie, poznawać siebie, by poznać Boga zapraszającego mnie do działania.

Oprac. Krystyna Seremak